czwartek, 27 czerwca 2024

Bez grzechu

Świat myślicieli, filozofów ,  i poetów,  


to taka inna melodia, i nadaje NOWY rytm twojemu  życiu,  , bo  są inni , są ulotni , bo półsłówkami     szkicują emocje.  Wyzwalają w tobie żądze na więcej. Nagle budzą się idealne połączenia neuronów, to dzieje się gdzieś poza, i jest światem twojej  podświadomością, co jak pachnący bukiet działa ci na zmysły. Banały cię omijają, i  szukasz nowych emocji w słowach. Gubisz dystans, i wychodzić chcesz poza ramy swego portretu , i jest chora dusza , atłas i koronki.

Znam takie  kobiety "znakomite", te  inteligentne lekkoduchy z reguły są dobrymi kochankami . Są trudne w pożyciu, ale dobre w spółkowaniu :) Jeśli piją alkohol, to tylko szampana , i tylko dla nastroju . Piją usteczkami powoli,  jakby zrzucały  z siebie pyłki  dnia codziennego, i układają się jakby  nieświadomie, z gracją w każdym geście, do rozmów i do snu. * Marianna też przemieszcza się delikatnie jak łabędź ,płynnie jak na pointach",  kiedy zmienia księcia na królewicza  całkiem niezauważalnie, bez krzywdy i szkody dla każdego. Magiczna jak poezja, potrafi być dramaturgiem , kiedy sama jest zdradzana. Wtedy goni, śledzi, prześladuje, kieszenie mu plądruje. Od hotelu do hotelu, rośnie w niej zaborczy gniew. Kiedy ich dopada, bije pięściami, a potem płacze w samochodzie.

Piękna z bezsilności.

Ale dość już sentymentów

i uduchowienia, real jaki jest każdy widzi, jako i ja widzę:)

Marianna pewnie po omacku szukała w ludziach życzliwości i chciała zaufać 

uczciwym :))) a to gatunek ludzki na wymarciu.
Kiedy zadzwonił Franciszek ,jeden z wielu jej wielbicieli , już nie była meduzą, ani niczyją muzą. Stanowcza i symetryczna, przyjęła zaproszenie do innego świata, do Westfalii. Powietrze , widoki , i on ,  po udarze. Taki biedulek kulejący, po rozwodzie, ale oczy nadal bystre. Duży pies, i duży dom pośród łagodnych pagórków i soczystej  zieleni. Nie oczekiwała niczego, i on nie był jak przed laty 
kandydatem 
na poniewieranie :)) 
Nie oczekiwała niczego, taka tam stacja przesiadkowa bez zobowiązań, i jego 30 letnia córką- kontrolującą , 100 km stąd , w Hanoverze, już na swoim, chyba lesbijka, i z wizytami nagłymi raz w miesiącu . On  wstydził się przyznać, ale Marianna wyczuła, kiedy ta przyjeżdżała czasami z kochanką , i przez dwa dni  zajmowały pokoje na piętrze. Spacerowały, i pilnowały domu, no i pani X , co by się staremu nie poprzewracało w głowie:)Potem już nie było niedomowień, ich gesty i oczy mówiły wszystko. Marianna musiała przywyknąć do tych dziwnych osobowości . Kochanka była dziennikarką, a córka grafikiem komputerowym. 
Marianna  nie 
chciała wracać, bo mimo wszystko był tam spokój, duży taras, ogród, i ptaszki w jaśminach, kawa na tarasie , no i tak bezproblemowo, jak to u spokojnego rencisty. W pobliżu pałacyk , rzeka, owce grupami  romantycznie na wypasie, tylko ten duży pies :) Nie było wymuszeń erotycznych, on nie mógł być kochankiem, a ona już stawiała na wyciszenie. Spacery codziennie trzy razy, oczywiście z tym dużym psem, Ustalone godziny posiłków, i unormowany rytm dnia. Jakoś nigdy tego nie zaznała, więc postanowiła , że zostaje . Cieszył się, a  ona stała się obiektem zainteresowań, 
całej wsi . Zadrżało w niej  , i kładła się posłusznie na fali,  coś jednak wisiało w powietrzu

          


 

CDN

  

                           


 

sobota, 22 czerwca 2024

kameleony oswojone .

    Jest! pierwszy dzień lata. Cieszyć się , czy narzekać ,że czas tak szybko nakręca zegary. Człowiek się stara, pięknie wszystko planuje, a przyjdzie taki dzień, i wszystko rujnuje :)) Kupujesz sobie Krówki, 

swawolisz , w lustro rzadko zaglądasz, i jak to mówią - lekce sobie ważysz opinie znajomych, bo ty wiesz wszystko  najlepiej,  fantazjujesz i chyba jesteś twórcza,   ale za cichą twoja zgodą, wstępuje w ciebie dojrzała, żeby nie powiedzieć stara, wyważona kobieta. Kanapa,  i owszem, najlepiej taka mięciutka.

Mało jaśków , i dużo zielonej herbaty. 

Jest i mąż , nudny jak stary znajomy.

Przepołowiona, i  stajesz w rozkroku, między odchodzącą młodością , i wyborem , czy kolejne wakacje będą szalone i takie och. Choć wiesz już ,czujesz jako rasowy kameleon , że od teraz w coś musisz grać , i przyjąć nowe pozy, a nawet zastygnąć w nich na jakiś czas. Czas niewiadomy. 
Twoja sąsiadka, taka 70plus, to już raczej zdecydowała - jest, mąż -kanapowiec, ona choć jeszcze rozdygotana emocjonalnie, nastawiła się już na dom. Wspólne  życie upływa im, raczej sączy się , dni odmierzają im codzienne zakupy, i ławeczka w parku. Kiedyś to ona była aktywistką ZMP  wyjazdy na partyjne wiece , i  zjazdy. Służyła  nigdy niezrozumiałym dla reszty ludzi ideom: wolność, równość, braterstwo, czy jakoś tak. Utopia.
Potem już tylko organizowała zakładom pracy wyjazdy na grzyby. Koleją lub autobusem. Lubiła dyrygować, i kretonowe sukienki. Była naturalną pięknością, więc wielu chciało grać w jej orkiestrze :) Nie dała się złapać,
aż pewnego dnia pani kadrowa trafiła w ręce rozwodnika o ognistym spojrzeniu. Takie tam bezguście z niej wyszło. Nie dała rady, jeździła na randki do Kutna,  rozmiękczona ,
obnażona nie-żona, hamburgery i cola,
oraz łaszenie się do obcego pana z brzuszkiem. Spokorniała, ale mimo wielu upokorzeń, zdecydowanie wyładniała, 
Pan wrócił do byłej żony, bo dzieci, a ona 
nie umiała jednak żyć w rozkroku.
Ten prawdziwy mąż trafił się jej jak kurze ziarno:) Nie chciała, napierał, dobrze  pachniał i się upierał. Wzięła go więc:) Jest taki , co to do podusi, i zamiast pieseczka, bawi, choć wcale nie musi. Wygodnie im ze sobą .Nie walczyła o siebie, teraz ważny dla niej jest tylko  spokój. Kobiety...nigdy ich nie zrozumiesz , przystojniaku.
Balladyna jestem/

kiedyś karmazynowa pani 

a ciąg dalszy nastąpi.     




sobota, 15 czerwca 2024

zielone korale

       *****************     Trzeba mi zmienić nastrój, aby  smutki tylko  ukradkiem wchodziły do opowieści, 

choć dodają życiu                     

soli, nie mogą dominować .

Jest czerwiec, błękit, białe chmurki na niebie, i apetyt na ucieczkę w kolorową nicość,      Byłam już w tzw. plenerze, dwa tygodnie w sanatorium, gdzie starsze "panienki" całe w pastelowym  odzieniu, w  modnych bucikach i klapkach zmyślnych, i wydawało się ,że czas stanął. Takie kobiece wszystkie, delikatnie uśmiechnięte,  dostają kroplówkę dla swej urody i kondycji. Popołudniami kawiarenki i niekończące się  alejki spacerowe. Nie trzeba gotować, i zmywać, ani sprzątać, jest bosko,

i takie tam, wyrwane z kontekstu, że  możesz nie być wzorowa żoną :) jak to  mówią złe języki, bo jakoś nie wszystkie rwą się do tanga d,amore .

 W pięknym parku, 

piękny koncert Kujawianek, i stragany,

a mój mężczyzna kupił mi korale koloru zielonego :)
no.... i tradycji stało się zadość.  

 Niebawem znowu zaplanowany wyjazd , do Połczyna na okłady borowinowe, co by swoim stawom dogodzić , oddać się tez kąpielom bąbelkowym i masażom,
i nie poddać się słabości żadnej, coby nie dać się zdominować, nikomu:)

Regeneracja i odnowa, aby czas oszukać , poczuć się pewną siebie. Lubię przecież rezolutną i zdrową być:)  

Kobiety wysokie i wiotkie, a są takie mimozy, warte zazdrości , tez mają problemy natury kobiecej. Wydają się być dziełem sztuki gotowym zawsze do podziwiania, tez trenują z lustrem, nóżka do przodu, kolanko lekko ugięte, włosy lekko upięte :) i jeszcze raz , za mało gracji, marszczą brwi i robią dziobki. 

Pracowite dla mężczyzn , atrakcyjne dla swego lustrzanego odbicia . Oj, przyznam się-też tak lubię.

Znowu wsuwam pantofelki, i o kobietach, że każda inna, każda ze swoja historią. Czasem jak naginane wiatrem drzewa, szczęśliwe krótko, budujące i  rujnujące , wyzywające , i naturalnie urocze . Przy boku samczyka szczęśliwe  póki trwa wzajemna magia przyciągania. Potem już tylko poezja, i głowa w chmurach, i bzdurach . Dyscyplina z przyzwyczajenia, lub podniecający dramat ryzykantki o niewyszukanej  moralności. Kobieta 

prowadzi auto, robi zakupy, rutyna ją zabija, szuka więc dziur w chmurach i słońca. Czasem poroni, albo dzieci rodzi 

zagoniona, i oddana, schodzi w cień. 

Kreci się karuzela, i dzwoni budzik każdego ranka. Ona czeka na kreacje Kopciuszka , lub grymasi.

Płacze kiedy się rozwodzi, i płacze ze szczęścia. Jest trucizną która uzależnia , jest  całym światem i niebem .

             







 cdn               






   



           
        

czwartek, 13 czerwca 2024

Rumiany czerwiec.


   Przyszedł, cały w kwiatach i soczystej zieleni



                   

Taka  błoga bezmyślność, zaleganie

 w zieleni, i spacery, czas na wczasowiska i uzdrowiska.

Czas na kupowanie na straganach i w sklepikach rzeczy niepotrzebnych ,

choć uwodzicielskich  :) Ucieczka od miejskiej rutyny, schematów i ciągłego myślenia.

Powrót coroczny do głębokiego oddechu, 

kiedy burze brzęczały dokoła , wiatr wyginał młode drzewa , tylko sosny dumne i strzeliste

bujały szumnie swoimi igłami . Słońce palące i kolorowe parasole. 

Które to już lato ? oj...lepiej nie liczyć, bo się człowiek zdolinuje :) 

Lato - dostawca zapachów i dotyków, my w ciągłej gonitwie  za słońcem  , 

bo

każdy dzień na wagę błyszczącego złota . Wiemy o tym , wszystkiego sie chce, i wszystko

 wydaje sie możliwe, taką siłę ma ta kula ognia.

Ona Lucyna, też to czuła, wystawiała się na słońce , i topniała. Na co dzień, to była zimna

 kobieta,

nieprzytulna, i trzymała dystans. Powodem najpewniej niedawna śmierć w rodzinie .

kiedy  spadł z 10 pietra jej bratanek. Na  pare

sekund wstrzymała go rozwieszona na balkonie linka do suszenia prania. Potem runął.

Taki piękny, młody, ułożony i taktowny ,jeszcze nie poznał życia, dopiero co skończył lat 18.

 Nie pił, nie palił.

Jej mała rodzina jeszcze straciła ukochane , ale chyba niechciane dziecko. Jego rodzice

rozwiedli sie, ona wróciła do starej, pierwszej miłości, i urodziła córkę, 

więc nie było już miejsca dla syna.

Ten miotał sie więc trochę pomiędzy, bo sąd przyznał opiekę matce, a ojciec , czyli brat

 Lucyny, mieszkał nadal z matką, babcią , już wdową.

Kiedy ta umarła po paru latach, już nie miał oparcia w nikim, bo Lucyna założyła rodzinę,

 i mieszkała na drugim końcu miasta.

Brat, kierowca tira, brał długie trasy, Papierosy, radio,  depresja i zmęczenie zabijały ból

 i wspomnienia, potem  dość przypadkowo ożenił się z inną..

  A przed paroma laty  była jeszcze ta dobra synowa, pogodna i czysta. Latem pod jabłonią 

 w ogródku piły sobie kawę.

Pranie sie suszyło , i pachniały czerwone, pnące róże. Dzieci bawiły się tuż, na trawie,

i chrupały rumiane jabłka .

Wszystko się zmieniło, i wszyscy czuli się winni .

Synowa  nie poradziła sobie, trafiła do szpitala dla psychicznie chorych w Gnieźnie.

Rok leczono ją z depresji i psychicznego letargu .Rozdarcie wewnętrzne brata było

 porażające,. Jedyne dziecko, syn...Pewnie to, 3 lata później to obudziło w nim raka płuc, 

 i skróciło

 mu życie w cierpieniu. Ona, bratowa  już nie wróciła do formy, jest jak roślinka, 

ale kontaktuje , chyba została już babcią, a Lucyna nadal nie szuka z nią kontaktu.

Swojego życia też nie lubi, bo jest jakieś tragiczne i pechowe , i kiedy podejmuje próbę

 skoku w górę, wychodzi ze skóry, i jest na szczycie, spada jak w złym śnie, i jest w punkcie

 zerowym. 

Mówią, że to przeznaczenie. Maż ,dziecko, praca wszystko wydaje się jej nie być takie jak

 trzeba, a  jak trzeba żyć , to ona sama nie wie, bo nie planowała sobie życia.

Nie widzi w perspektywie nic dla siebie. Chyba polecę z nią na Majorkę, 

jeśli tylko nie boi się latać. . Słońce nas naprawi. 



cdn    wszelkie prawa zastrzeżone.                                








                              


Dojrzałe lato.

 Mama, tata ,praca sąsiedzi, szkoła, szybko rośniesz. Jest już zielono, Wielkanoc się błyszczy, i wszystko na nowo zakwita, tak samo jak kie...