Jak zwykle przed snem porządkuje je sobie, ale co postawie pion , to poranne rozważania zanim wstanę, dają mi opcje zero. Wieczór
daje mi miękkie wejście w życie innych.
Sięgnę po nie chętnie, jak po kawałeczek serniczka, i podzielę się opowiastkami znajomych i wspomnieniami zupełnie indywidualnymi.Polityka nas wszystkich zjada, powiem więcej, niszczy , dlatego każde spowolnienie, i skok na bok w pląsy słów splątanych , acz prostych, i zwyczajnych - to lubię.
no i można uznać je za prawdziwe
Miasto jakby opustoszałe, wszystko dzieje się wirtualnie, na zdalnym ,więc zawsze, czy tego chcemy czy nie, żyjemy
wspomnieniami, i dużo rozgrywamy mózgiem niezależnie od jego zasobów. Uczymy się nowości mimo , że trudne są adoptujemy je,
a wszystko szybko, szybko. Dziś szybko staje się wczoraj, a wczoraj idzie szybko w zapomnienie. Sylwester ze wspomnień szalonych lat 70-tych ? to mróz , i szampanskoje igristoje, dym papierosowy, sałatka, kieliszeczki
nieduże , szaleństwo tańca, ABBA , Baccara , Donna Summer, i dużo serpentyny. Powroty były koszmarem .Mróz ,śnieg i jeszcze nie wiesz o co chodzi, ale coś ci w głowie pulsuje, i język kołkiem staje od papierosów. Kac gigant to zmora, a wiem coś o niej, bo we wczesnym dzieciństwie, siedziała na mnie ta ciężka zjawa, i nie pozwalała oddychać.
Krótkie, ale mocne to przeżycie, do dziś w szczegółach pamiętam , a ona w szarej sukni, i bez oczu była....
Są takie momenty, że nie wyrzucisz ich z pamięci, może sprawić to tylko starość, gdyby zapukała nam do drzwi demencja.
Sylwester w PRL ...to były fajne chłopaki poznańskie, i piękne dziewczyny i bywało w Sylwestra, że nie tylko się tańcowało. Bywało, że się chłopaki w ogrodzie , na mrozie poszarpali o dziewczyny. Pamiętam też jednego kolesia , że całego Sylwestra przesiedział przy regale z książkami,
co było nie do zniesienia. Dziś już nie żyje, a dobrym i wziętym adwokatem był. Żona Anka-wdowa z córką wyjechały na wyspy. Córka pisze książki dla dzieci, i ma córeczkę:) ale to nie ja pisze takie scenariusze.
Kryśka chudzina ,lubiła szpan i błyskotki, ale szampan jej szkodził. a jej córka drobne pieniążki ciągle liczyła, i spoglądała tak podejrzanie spode łba . Była i Baśka co miała ...Ta miała synka, na saksofonistę szkolonym był.
Baśka - cienka w pasie jak osa, miała nie tylko, ten tego, piękny biust, ale i duże błękitne oczy, i była podwójną wdową. A taka uroda jak z obrazka, zgubna, a ona była wesoła , i wcale nie samolubna .
No i Teresa z poetą-fantastą na kocia łapę, bo on tak ładnie klepał androny, i nie szukał żony, a nawet zostawił jej mieszkanie, swoją mamusie i córeczkę, i zwiał gdzie pieprz rośnie....
nie wszyscy tak mówią .Też znam paru, co się nie załapali na szczęście. Henryk, znajomy Niemiec z Bawarii, taki zwyczajny niby przeciętniak, średnio wykształcony , bez wyobrażeń , i wymagań ponad stan, lata szaleństwa młodości przy boku atrakcyjnej piękności :)Potem urodziła 2 dzieci i miała dla niego coraz mniej czasu,
a on nadal pożądał namiętnie , i palił się w nim ogień. Zmienił prace , co by uciekać z domu w przygody z kobietami. Stał się niemieckim , obwoźnym prezenterem i sprzedawcą wysokiej klasy odkurzaczy. Tu znalazł mały raj , a samotne kobiety same mu na kolana siadały:)Przestał w końcu dzwonić do żony, i zniknął z horyzontu. Potem kupił sobie stary dom w Westfalii do remontu, i duży ogród pod hodowlę królików, kur, gęsi i kaczek. Poniosła go fantazja, i nadmiar wolności osobistej. Nastawiał budek i klatek co niemiara. Kupił Mazdę, i skuter , i nawet jajami handlował po wsiach . To go przerosło , a może lubił te klimaty. Utonął w pierzu , i puchu z różnymi przejściowymi kobietami. Ponoć
nie przyznaje się do porażki, ale stać go na coraz mniej, i pióra mu opadają ...taki los koguta.
c.d.n.



Brak komentarzy:
Prześlij komentarz