Świat myślicieli, filozofów , i poetów,
to taka inna melodia, i nadaje NOWY rytm twojemu życiu, , bo są inni , są ulotni , bo półsłówkami szkicują emocje. Wyzwalają w tobie żądze na więcej. Nagle budzą się idealne połączenia neuronów, to dzieje się gdzieś poza, i jest światem twojej podświadomością, co jak pachnący bukiet działa ci na zmysły. Banały cię omijają, i szukasz nowych emocji w słowach. Gubisz dystans, i wychodzić chcesz poza ramy swego portretu , i jest chora dusza , atłas i koronki.
Znam takie kobiety "znakomite", te inteligentne lekkoduchy z reguły są dobrymi kochankami . Są trudne w pożyciu, ale dobre w spółkowaniu :) Jeśli piją alkohol, to tylko szampana , i tylko dla nastroju . Piją usteczkami powoli, jakby zrzucały z siebie pyłki dnia codziennego, i układają się jakby nieświadomie, z gracją w każdym geście, do rozmów i do snu. * Marianna też przemieszcza się delikatnie jak łabędź ,płynnie jak na pointach", kiedy zmienia księcia na królewicza całkiem niezauważalnie, bez krzywdy i szkody dla każdego. Magiczna jak poezja, potrafi być dramaturgiem , kiedy sama jest zdradzana. Wtedy goni, śledzi, prześladuje, kieszenie mu plądruje. Od hotelu do hotelu, rośnie w niej zaborczy gniew. Kiedy ich dopada, bije pięściami, a potem płacze w samochodzie.
Piękna z bezsilności.Ale dość już sentymentów
i uduchowienia, real jaki jest każdy widzi, jako i ja widzę:)
Marianna pewnie po omacku szukała w ludziach życzliwości i chciała zaufać
uczciwym :))) a to gatunek ludzki na wymarciu.Kiedy zadzwonił Franciszek ,jeden z wielu jej wielbicieli , już nie była meduzą, ani niczyją muzą. Stanowcza i symetryczna, przyjęła zaproszenie do innego świata, do Westfalii. Powietrze , widoki , i on , po udarze. Taki biedulek kulejący, po rozwodzie, ale oczy nadal bystre. Duży pies, i duży dom pośród łagodnych pagórków i soczystej zieleni. Nie oczekiwała niczego, i on nie był jak przed laty
kandydatem
na poniewieranie :))
Nie oczekiwała niczego, taka tam stacja przesiadkowa bez zobowiązań, i jego 30 letnia córką- kontrolującą , 100 km stąd , w Hanoverze, już na swoim, chyba lesbijka, i z wizytami nagłymi raz w miesiącu . On wstydził się przyznać, ale Marianna wyczuła, kiedy ta przyjeżdżała czasami z kochanką , i przez dwa dni zajmowały pokoje na piętrze. Spacerowały, i pilnowały domu, no i pani X , co by się staremu nie poprzewracało w głowie:)Potem już nie było niedomowień, ich gesty i oczy mówiły wszystko. Marianna musiała przywyknąć do tych dziwnych osobowości . Kochanka była dziennikarką, a córka grafikiem komputerowym.
Marianna nie
chciała wracać, bo mimo wszystko był tam spokój, duży taras, ogród, i ptaszki w jaśminach, kawa na tarasie , no i tak bezproblemowo, jak to u spokojnego rencisty. W pobliżu pałacyk , rzeka, owce grupami romantycznie na wypasie, tylko ten duży pies :) Nie było wymuszeń erotycznych, on nie mógł być kochankiem, a ona już stawiała na wyciszenie. Spacery codziennie trzy razy, oczywiście z tym dużym psem, Ustalone godziny posiłków, i unormowany rytm dnia. Jakoś nigdy tego nie zaznała, więc postanowiła , że zostaje . Cieszył się, a ona stała się obiektem zainteresowań,
całej wsi . Zadrżało w niej , i kładła się posłusznie na fali, coś jednak wisiało w powietrzu
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz