piątek, 20 września 2024

kanarkowy świat.


 MOJA SĄSIADKA

KOBIETA Z DUSZĄ, JUZ NIE RONI ŁEZ ZE WZRUSZEŃ , CZY Z POWODU PRZEGRANYCH NADZIEII.  WYSCHOŁO W NIEJ WSZYSTKO, I WYPALIŁA SIE DUSZA. SALE OPEROWE BYŁY  ZA WYSOKO.  Maria CALLAS , JEJ WZÓR, WYSZLIFOWANYM DIAMENTEM NA ZAWSZE W JEJ SERCU ZOSTAŁA, BO  DRMATURGIA, i KOLORATURA boskiej Marii 

to NIEZWYKŁE WZRUSZENIA, i jej  DĄZENIE DO PERFEKCJI TRAFIAŁY  JAK STRZAŁA  PROSTO W SERCE Zosi .

 Kiedy FILOZOFIA WYMYKAŁA JEJ SIE Z RĄK, MALOWANE OBRAZKI SCHOWAŁA BEZ ŻALU DLA DEKADY  ZACHWYTU I UNIESIEN PRZY ARIACH,  TOSCA, CARMEN, TRAVIATA, CASTA DIVA. Po studiowaniu muzyki i szkoleniu głosu. (bez układów, bez pleców, nie z polecenia? głowami pokiwali, i podziękowali,  więc nauczycielką śpiewu została. Nadal  życie kochała, choć już  wymagań dużych co do niego , znaczy się do życia swego, nie miała, i wcale nie z piosenką "Boże , daj męża". Sentymentalizm to taka niewieścia przypadłość, graniczy z ckliwością i naiwnością, i ona tym przesiąkła, jak jej babcia-pensjonarka onegdaj , ale obraz krzywił się jej niemiłosiernie dopiero po rozeznaniu terenu, i zalotnika . Wtedy wychodziła z niej zimna i stanowcza dama , bo kobieta zmienną jest:) Nawet lubiła ten stan .  

Uciekała często , i nie zostawiała po sobie złudzeń, aż trafił się tzw. dochodzący , czyli wersja , którą lubiła, bo niezależność po pierwsze, nawet za cenę samotności, a tu masz....Przyszpilił ją, taki tam przeciętniak bez fantazji , trafił w te jej lukę w odpowiednim czasie, tak jakby na przystanku stała na niewiadomy tramwaj czekała. Ona , Zosia Skowronek teraz włóczy się za nim , i wzdycha. Nauczycielska pensja, i pasożyt tańcujący tango...tak, i owszem, chadzał w tango, znaczy się  znikał na całe tygodnie,

i  za każdym spotkaniem z Zosią, grał kogoś nowego, kogoś interesującego. Cytaty, wyuczone scenki i reakcje teatralne. Milusiński amant , i agresywny łobuz, na przemian, a i krzyknąć efektownie na Zosie umie po mistrzowsku, no ogień i bystry strumyk w jednym.

Wkręcona w te banalną historię  mówiła sobie , że to tylko przejściowym jest, i u siebie go przyjmowała. Cierpiała, choć nie kochała. Taki stan , że  znowu na przystanku stała, i  na inny już  tramwaj czekała .

Ten nie tylko kobieta zmienną bywa, a ten kameleon mięczakiem nie jest, to raczej wodzirej, i chyba już blisko jej było do kanarka,
Aż nagle....
pewnej soboty, telefon o świcie zmienia jej życie.

Jego żona?
Policja? Francuski spadek ?? Skreśliła go ze swojej listy obecności.
      
Tak trudno się przyznać nawet przed samym sobą , że było się ,
albo, że jest się naiwnym, a może to cecha przypisana nam na wieki?
tylko życia żal na późniejsze gorzkie żale, i spowiedzi  przypadkowe słabszym od siebie.  A w świecie coraz więcej kłamców i oszustów,
Mówią ludzie, że człowiek to istota niedoskonała, no ba, nawet 
bywa, że nie brzmi dumnie . 
Zamknęła się w sobie, potem urodziła dziecko jako żona, i nie żona przystojnego muzykanta:) Wróciła nadzieja i chęć do życia, bo dziecko zawsze jest szczere.


      
                                               





Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dojrzałe lato.

 Mama, tata ,praca sąsiedzi, szkoła, szybko rośniesz. Jest już zielono, Wielkanoc się błyszczy, i wszystko na nowo zakwita, tak samo jak kie...