Mama, tata ,praca sąsiedzi, szkoła, szybko rośniesz.
Balladyna
sobota, 14 czerwca 2025
Dojrzałe lato.
wtorek, 21 stycznia 2025
styczeń niestyczniowy
Obiecałam sobie, że nie będzie polityki, i choć wszystko jest polityką , tego się trzymam.
cdn
piątek, 3 stycznia 2025
Nowy styczeń.
Jak zwykle przed snem porządkuje je sobie, ale co postawie pion , to poranne rozważania zanim wstanę, dają mi opcje zero. Wieczór
daje mi miękkie wejście w życie innych.
Sięgnę po nie chętnie, jak po kawałeczek serniczka, i podzielę się opowiastkami znajomych i wspomnieniami zupełnie indywidualnymi.
środa, 4 grudnia 2024
Aniołowie cz.1
O, Anioł spolegliwy, czysty i urodziwy, ale takie są tylko w niebie, a spadają na nas jedwabiście miękko i niespodzianie , jak radości oczekiwane , czy tragedie niechciane.
Niebawem uduchowione święta kiedy to aniołowie się radują, a anieli śpiewają, i cuda cuda ogłaszają.
To taka piękna coroczna wyrwa w drodze naszego życia , taka błękitna, i złota, jakby otwierały się niebios wrota, i przez parę dni unosimy się nad planetą Ziemia.
Lata 50-te też miały swój urok. Uczuciowo, z zapachem zieloniutkiego świerku, bez pomarańczy, ale z opłatkiem na zdobnym talerzyku , i wzruszonymi rodzicami.
W radiu polskie kolędy, pastowane podłogi, pościele wysuszone na mrozie, zapach jabłek i nalewki wiśniowej .
Listonosz nosił kartki z życzeniami Wesołych...To ciotki i wujkowie przesłały nam brokatowe, błyszczące życzenia Błogosławionych Świąt . My też całymi tuzinami pisaliśmy im życzenia na kartkach kupowanych na poczcie, i oklejając je pracowicie znaczkami. Wzrastało uroczyste napięcie, a babcie i mamy kręciły kulką drewnianą ciasto w donicy , dodając pachnideł rumowych, cytrynowych, czy waniliowych i drożdży , mnóstwa żółtek, maku , sera, etecera:))) a stolnica do rozwałkowywania ciasta była w ciągłym używaniu .
Paluszkiem wylizywano z donicy słodkie resztki ciasta , i kulkę do ucierania mniam , też :) Zabawne , bo teraz kiedy po latach pisze to bezosobowo,
znów czuje ten ulotny smak i zapach wanilii z dzieciństwa.
Nie było wtedy mandarynek, ale były suszone owoce z ogródka , beczka deptanej kapusty kiszonej, i suszone grzybki,
a zając wisiał za oknem ,aż skruszeje.
Nie do wiary, ale dzieci nie miały pluszaków, ani klocków lego, a działo się tak urokliwie, że czas Gwiazdki płynął pomału, a smakowicie. Każda chwila była doceniana, i zadziwiała je wyjątkowością . Wnętrze kościoła ozdobne i nadobne, kolędy ochoczo śpiewane , i wzruszenie...Otwarte drzwi do pokoju z wystrojoną po sufit choinką wszyscy zachowujemy w wiecznej pamięci, i co roku , jakby się nam szuflada otwierała z zapachami świątecznymi , i z dotykiem kruchych ozdóbek bombkowych. Kiedy już dojrzewamy, dorastamy, i się usamodzielniamy, cięgle na nowo, wraca ten nastrój, te tajemnicze szelesty, kolorowy półmrok , światło świeczek kręconych, cukierków w sreberkach, jabłuszek czerwonych.
Rodzina przy stole ,
tak pamiętam....
poniedziałek, 11 listopada 2024
Komedyjka nieżyciowa.
Znowu mam potrzebę pisania, takiej lżejszej zabawy słowem ,bo nie tylko śmiercią człowiek żyje. Piękne są momenty, kiedy możesz podeprzeć sobie ręką podbródek, i dać sobie chwile samowoli umysłowej . Miłosne historie zawsze unoszą nas gdzieś tam w obłoczki , na jakiś czas, i aż to nie wystygnie, wierzymy w cuda wianki a chłopak wierzy dziewczynie, a jak nie wierzy, to cierpi, i zabija jak Otello Desdemonę.
Ona , Desdemona miała szalona głowę, dużo wdzięku, i przyciągała uwagę właściwie to nie wiadomo dlaczego, bo dziewczyna jak setki innych. Może ruchy, może sylwetka, choć nieszczególnie zachwycająca, dlatego nogi dłuższe , a piersi większe zawsze chciała mieć. Może sama jej obecność wystarczyła , bo rozmów nie umiała pięknie skomplikować. Choć oczytana, ale była jak zamknięta bombonierka , co czeka na otwarcie.
On, typ dyktatora, nerwowy typ zdobywcy, ale pociągający i zapadający w pamięć. Zazdrosny, a ona na przydechu, nie ogarniała, że to już trzeba na wodę głęboką. Jeszcze strzelanie oczkami w pracy, jakiś spotkany na ulicy kolega z liceum, jakaś ucieczka do mamy, on szalał, chciał ją mieć zawsze przy sobie, drobiazgi budziły jego agresje.... Dojrzała ekspresowo w dwa lata, kiedy tak szybko działo się: jeziora, kafejki, kino, i długie rozstania pod lipą, w deszcz czy mróz. Kochała zapach jego skóry. To było życie na linie, swoboda młodości, dziecko i koniec. On nie ogarniał ojcostwa , znikał na całe dnie , ona walcząca, bo poczucie obowiązku i tkliwość. Pieniędzy nie było, pensyjka, i ostry real codzienności smagał ich zdziwione w dusze, trochę wystraszeni , bo wszystko za wcześnie. Ona za miękka, ze swą chorobliwą wrażliwością i dumą, z poczuciem żalu, że brak mu szacunku do niej. On, Otello, wyskoki na boki, aż złapali falę. Pozornie, jak aktorzy grali z bliska, i z oddalenia. Traktowali wszystko jak okres przejściowy, że to minie, i się wszystko wyjaśni. Ona zbyt spolegliwa i raczej milcząca , stała się źródłem jego złości i frustracji. Wciągnęło ją życie typu, praca - dom, na zasadzie , że tak trzeba, a on szukał miejsca i sposobu na dobry dochód, skupiony raczej na sobie, ciągle czujny, jej każde wyjście, nawet na zakupy, było pełne dramatyzmu, "co tak się umalowałaś , gdzie idziesz? Choć już mniej zazdrosny był, zanim wyszła , powietrze aż buzowało złością, potem często rozczulała się nad sobą , bo wiedziała , że po powrocie padnie pytanie "Czemu tak długo "....taki więzień miłości :)) Po roku już zawsze zakupy robili razem.
On i ona, dwa światy , ale rozumieli się doskonale , ona się dostosowała, "bo tak trzeba", dla świętego spokoju, dla dzieci, ale tak do końca, nie godziła się na taka ostrą jazdę.
Weszła z nim w biznes.
Kochał, był zazdrosny , i zdradzał. Jeszcze naiwna i szczera, kochała , i nie była podejrzliwa, a kobiety pojawiały się coraz częściej w jego szybkim i nerwowym życiu. Chyba wiedziała o każdej, czasem go śledziła , chyba czuł jej oddech na swojej szyi. Niektóre potrafiły dzwonić na telefon domowy, a nawet w towarzystwie się ujawniać, by robić uwagi " ty taki piękny, i się z nią marnujesz". Przetrzymała, choć osłabiło to intensywność jej smakowania życia, a jej uśmiech stracił blask , i trochę zgorzkniała.
Liczyła, że kiedyś mu przejdzie, czekała na łagodność działań, i słów. Przyzwyczaiła się do tego zorganizowanego życia, a nawet polubiła jego nakazy , i rozkazy, choć cały ten czas bunt w jej duszy gościł.
Gdyby tylko była bardziej ckliwa, i miała temperament erotyczny, i miała w sobie chęć okazywania więcej czułości...może , gdyby w tym kieracie znalazła chwile na fryzjera, i kosmetyczkę , i nie brała jego obraźliwych słów nazbyt poważnie... ale te słowa dusiły ją , zmieniały jej psychikę. Stała się smutniejsza, i jakby pozbawiona energii i fantazji, więc kiedy już dzieci nie wymagały ciągłej opieki, wpadła w pracoholizm,
Wir pracy ją oślepił. Też poczuła zapach pieniędzy, i rozkosz ich wydawania, a nawet pokochała zamaszyste smakowanie sukcesów, i że to od niej dużo zależy, i taka pewność siebie, i to spec-poczucieTo wszystko uśpiło jej czujność, nie zauważyła , że ta młoda wydra, brzydula rzucała się jej w oczy najczęściej. Pewnie była dobra w łóżku.... Kiedy nieuchronność zapukała realiami, on wybrał, a Desdemona umarła i rozsypała się na tysiąc
kolorowych szkiełek swego lustrzanego odbicia.
A on biały Otello, piękny,
jak młody Bóg, nie rozpacza , nie żałuje, i żyje sobie wygodnie w swoim imperium . Jest szczęśliwy, i nie ma wyrzutów sumienia.
Sory, banalne to ale zdarza się często, i nadal funkcjonuje miedzy ludźmi. Na smutno znowu, ale to szekspirowska historia, a miłość przecież bywa smutna i tragiczna. Od wieków tak, po dziś dzień, bo w sercach ludzi niewiele się zmieniło.
c.d.n.
sobota, 26 października 2024
Listopadowe przemijanie.
czwartek, 10 października 2024
Pan Jan i Pani Janeczka
*Lato w odwrocie, patrzę więc
w stronę ciepełka , na stary fotel,
na półkę z książkami, , w komputerze wyszukuje e-booki klasyków, oraz słuchowiska sprzed pół wieku na wieczory granatowe, jesienno- zimowe . Teraz wiatr w mojej głowie pisze patykiem historyjkę z realu, a ja podpatruje.
Młodość i starość - wszyscy te lekturę przerobić musimy, bez żalu, i pretensji do czasu skradzionego czy darowanego. Czasem dziurawy koszyk wspomnień
zmienia ważne szczegóły, i poddajemy swoją przeszłość nieświadomie szlifowaniu pod swój gust, resztę spychamy w niepamięć. To raczej ona całe zło zjada, dla naszego psychicznego dobrostanu, a niepamiętanie i wymazywanie najgorszych wspomnień samoobrona jest , i lekarstwem się staje dla naszego umysłu.

w opowiastkach dzieci i wnuków , a działo się multum. Bywa, że lata dzielą ,
ona starsza od Jana o lat 12,
a tym samym doświadczenie, i mądrości książkowe i życiowe
jakże różne . Chyba tylko iskra boża sprawia, że pali się to to jak busz, albo harcerskie ognisko :)
i nie odpuszcza . Już tylko miłość , i mezalians, albo małżeństwo wcale nie z rozsądku, bo jakże to połączyć ?? Jan, po wiejskiej szkole podstawowej,
a ona nieźle wykształcona, tony przeczytanych książek i sto wypraw po Polsce , już bankowa urzędniczka.
Tak na styku polskich dwóch światów, ona zapatrzona,
Dojrzałe lato.
Mama, tata ,praca sąsiedzi, szkoła, szybko rośniesz. Jest już zielono, Wielkanoc się błyszczy, i wszystko na nowo zakwita, tak samo jak kie...
-
Obiecałam sobie, że nie będzie polityki, i choć wszystko jest polityką , tego się trzymam. Zima w pełni, powiedziałabym, pseudo-zima :) ...
-
Już po celebracji świąt... Jest mżawka, jest mgła, i jest koniec niedobrego roku, a myśli leniwie splątane . Jak zwykle przed snem porz...
-
Jesień-plecień , i p aździernikowy deszczyk majowy nad górami, dolinami . Nadchodzi ciemność półroczna we wnętrzach, i pod łysymi ...


.png)








.webp)


.jpg)


.png)
