środa, 27 marca 2024

Grazyna Nijaka

                                                        

    Chyba już ze Sto lat tu nie pisałam, i prawie o tym swoim swobodnym umyśle zapomniałam. Spróbuje więc znowu poćwiczyć pamięć i słowa dla przyjemności i rozruszania szarych komórek coś skomponować. Ostatnie miesiące trudne bardzo dla Polski , wszystko się zmieniło, kraj podzielony na lewych i prawych, to i ludzie bardziej swarliwi. Głowę zajmują mi za nadto polityczne wojny, pożerają mnie kłamstwa i świństewka polityków , uzurpatorów, oszustów i kłamców. Chyba nie umiem w takie szachy, bo tu nic do niczego nie pasuje, i zgrzyta. Skoro jednak chcę jeszcze trochę przez życie pospacerować , musze płodozmian zastosować , choć ciągłość myśli moich, podejrzeń, filozofii , i psychologii też, a jakże- trochę będzie. 

Kobieta to skomplikowana konstrukcja , od muślinu po worek jutowy, od fiołka po słonecznik. 

Grażyna, jest rok 1989- zmiany  w jej myśleniu, w pracy  i życiu zaszły duże. Czas kiedy na granicach stały budki z wymianą walut, a przy drodze na Berlin kiełbaski na ciepło i grochówka oraz ogrodowe rzeźby gipsowo-betonowe  jak z Wersalu :) No i , takie te, cudzoziemki z seksualnymi ofertami. Jeszcze pieski, byczki, pumy, greckie boginie, i jaja prosto od kury :) oraz sezonowo - jagody i miód. Grażyna przywoziła z Berlina przecenioną konfekcje i trochę używanych kiecek oraz mydełka Zielone Jabłuszko. Kartonami , maluchem , potem pakownym Uno.Dorabiała się .

Aaaa , jeszcze czekolady orzechowe  z okienkiem , gume rozpuszczalna Maoma , oraz Donaldy-ciągutki, i robiło się wokół  bardziej pachnąco i tak światowo. Na ulicach Poznania też zaczęły się pojawiać składane łóżka z atrakcyjnymi towarami, potem tzw. szczęki" zamykane na noc, i  szaleństwo tureckich sweterków w przedziwnych kolorkach i wzorkach :)

Jeszcze nikt nie miał pomysłu, co i z czego produkować , no bo skoro nic nie było, a reszta reglamentowana była i w małych ilościach. Jakoś tak spec-sklepy Konsumy i Cepelia stabilnie trzymały się na rynku polskim, a w Poznaniu szał Targów pomagał się dorabiać. Był oknem na świat, i tak ładnie tam pachniało w halach wystawowych  farbą  druku reklamowych folderów, i papierosami Carmen na amerykańskim tytoniu .Taki piękny był tam szum, jak na na balu u króla. Zapominaliśmy pomału o Gierku, bo był Wałęsa, i stocznia na krawędzi bankructwa. Z czasem rywalizacja miedzy Polakami rosła , bo ci cwani i czerwoni podzielili się i uwłaszczyli. Stanowiska i posadki dla swoich, i namawianie , chodź z nami  a damy ci prace, pensje, i mieszkanie ...nic nie musisz robić, uformujemy cię, wyszkolimy. 

Co prawda skończył się PRL i kartki na żywność , ale nadal jakoś tak nijak było, jak to na początku zawsze jest. Grażyna zafascynowana Solidarnością, przyzwyczajona do znośnej biedy, nabierała życiowego i dziejowego doświadczenia. Nowe mieszkanie , drugie dziecko i ciągle ten sam mąż :)) Pasowali do siebie , choć iskrzyło często jak u Taylor i Bartona.

 Żyła Z DNIA NA DZIEN JAKOŚ BEZMYSLNIE nadal nie umiała ogarnąć swoich emocji , i chciała być wyróżniana w kontaktach z innymi. Z boku patrzeć jeszcze nie umiała, a to właśnie sztuka doświadczenia jest najtrudniejsza kiedy nie masz przewodnika, marniejesz , źle wybierasz , nie myślisz racjonalnie, a potem , tuż przed zaśnięciem , żalisz się sama sobie. Często bywało, że brała syna, i jechała w Polskę z mapą w ręku, a mąż dawał rade w domu i pracy. Zwiedzała, Wszystko zobaczyć, usłyszeć. Dotknąć, żeby nic nie umknęło. Taka natura. Nie była wyniosła żyrafą, ani zabawną małpką ani pingwinkiem. Bystra i zorganizowana, a nawet wiało od niej chłodem .Taki analityk :) 

Ale żyła sobie wygodnie, wg swoich zasad, bo mąż realista- perfekcjonista zarobił na wszystko i był wyrozumiały , a kiedy nie był, to dymiło aż miło :)

 Wiosna zawitała, i święta  wielkanocne trochę ludzi uduchowiają. Wchodzą do katedr pięknych, i starych kościołów nasycić się ciszą i chłoną  klimat stuleci. Jest tak inaczej, jakby oczami dziecka patrzeć z miłością na to złoto, kwiaty i krzyż .Nie była wierząca, ale też to lubiła. Niektórzy takie życie nieciekawe mają, że urodzili sie, żyli, i umarli .Tak, umarła na raka piersi. Zostawiła wielką cisze, zegarek , trochę gustownej bielizny, sukienek, kolczyki i buty ...tak, z butami jest tak, one też odczuwają samotność , czują się opuszczone, znim po śmierci ktoś bliski je wyrzuci na zawsze.  






 

   cdn - niebawem      a wszelkie prawa zastrzeżone

piątek, 8 marca 2024

Alicja naiwny ptaszek.

 

                           

    



KWIATY, I PTAKI, TO Alicja w stanie wiecznego ZAUROCZENIA PRZYRODĄ . TEN ŚWIAT BYŁ IDEALNYM SKŁADNIKIEM JEJ ŻYCIA ZRóWNOWAŻONEGO , TWÓRCZEGO, SWAWOLNEGO ALE I POUKŁADANEGO , I ZDYSCYPLINOWANEGO .GARNĘŁA SIE DO WIEDZY 

W KAŻDYM JEJ WYMIARZE. DOTKNĄĆ , A NAWET DELIKATNIE POCIERPIEĆ 

Jakby czuła chytrze i podskórnie, że to może się już nie powtórzyć. łapała każdy dzień, każdego człowieka , każdą sytuacje do swojej siatki na motyle .Kolekcja rosła, i z każdym rokiem mniej kochała ludzi, mniej od nich wymagała, nawet mało się miejską  mniejszością  ekscytowała, wyjątków nie robiła. Wszyscy pod kreską- teraz ona, jeszcze nie żona , rządziła sobą .

Nie zajmowały jej falbanki i pomadki, jakoś czasu ani głowy do tego  nie miała . Zajęta sobą pod wpływem i złym działaniem środowiska , które z początku niezauważalnie, ściągało ją w dół. Z czasem zrobiła się wiotka , ulegająca , niewymagająca, i wyczekująca naiwnie, że  coś lub ktoś ją z tego już niechcianego wianuszka ludzi bez dusz i pasji, wyciągnie. Tu z jednej strony świat klasycznie poukładanej kultury,  sztuki , i oczy szeroko otwarte , a tam przypadkowi znajomi, koledzy i  koleżanki z sąsiedztwa , z podstawówki, poniżej minimalnej normy , odciągający ją od bycia sobą w stosownej harmonii z jej możliwościami . Kawiarnie z kelnerkami, herbata słomkowa , chromowane  koszyczki szklanek, dym papierosowy, bulwarowa papierowa gazeta , rozmowy ograniczone do minimum słów. Spacery, i tańce , jakby tonęła w tej płyciźnie , straciła na jakiś czas dystans do własnej samooceny. Tylko oczy.... zawsze chłonęła oczami, jakby na zapas zbierając obrazki z realu. na wieczną pamiątkę, a może z chęcią ich segregacji, czy wyrzucenia z pamięci. 

Zaglądając w oczy chłopakom , lubiła się zakochać, tak infantylnie, duchowy stan uniesienia musiał trwać...bez tego nie czuła bluesa, a dzień powszedni był bez tego migotania szary. Chłopacy-choć nigdy żadnego z nich nawet nie dotknęła. No , może dwa razy w kinie z rudym , piegowatym chłopakiem , kiedy dotknął jej ręki poczuła , że te piegi są straszne :)) nigdy więcej. Już wtedy ,a nawet od zawsze, choć w radio kabarecik śpiewał "Boże, daj męża" nie chciała męża, wolała swobodę. Być panią siebie  samej,  rozwijać się wedle własnej woli, taka przygoda skazana na przypadki i wybory, ale z tą wolą to u każdej kobiety bywa różnie. Nie myślała wtedy, że bez wsparcia, czy przewodnika może przegrać, nie zakładała ,że przegrać może. 

Czytała Anne Kareninę z wypiekami na twarzy...i księżne Sisi uwielbiała, i architekturę Wenecji z grubych ksiąg, wnętrza wielkich  katedr, i starych kościółków. Jej Pani od fortepianu ,skromna , czysta ,subtelna, też nie wygrała z Alicja kiedy ta zaczęła unikać lekcji i ćwiczeń pasaży, etiud, sonat. Lekcje śpiewu też zaniedbała, bo co powiedzą gitarowe koleżanki od Karin Stanek ...że ona zupełnie im nieznane pieśni operowe chce śpiewać...To wydawało się być śmieszne i niemożliwe w tym gronie. Zaczęła się miotać, i szukać dróg ucieczki.


Szkoła średnia jakby zbawieniem dla niej i oddaleniem dla niej była . Pięć lat nauki: malarstwo, historia sztuki, rzeźba, język francuski, i inne obowiązkowe w technikach i liceach przedmioty. Od 8 rano do 15, i tramwajem przez całe miasto. Potem Studium wiedzy o sztuce , dyplom, prawo jazdy, praca , pierwsza miłość, ulubiona ławka w parku.

Dojrzałość jej zaczęła się ślubem, i dzieckiem, kolejność niesugerowana, ale  całe wieloletnie poświęcenie , bo tak to określała, zakończyło się jednak rozwodem, bo jej ciągłe muchy w nosie i brak scen łóżkowych... Nie wierzyła, że to właśnie ją trafi ta tragedia. Analiza , samokrytyka, żal, poczucie niesprawiedliwości, depresja i szaleństwo. Niczego już cofnąć nie mogła, nie umiała . 

Mieszka teraz w Ełku, u ciotki,  i boi się zaczynać czegokolwiek, a przecież  niegłupia, i niebrzydka jest, taka w sam raz .Na szczęście nadal unika ludzi .Latem pojadę tam, i ją odnajdę 





       C.D.N. pojutrze        wszelkie prawa zastrzeżone

Dojrzałe lato.

 Mama, tata ,praca sąsiedzi, szkoła, szybko rośniesz. Jest już zielono, Wielkanoc się błyszczy, i wszystko na nowo zakwita, tak samo jak kie...