W tym klimacie kłamstwa, gwałtu na Konstytucji, i naginaniu prawa , może uda mi się coś sensownie niesensownego napisać choć trudno mi odkopać w sobie istotę prawdziwą , kiedy mózg zajęty złorzeczeniami, i wyczekiwaniem poranka gdy obudzę się lekka, piękna i przyjemna, JUŻ BEZ BORELIOZY, Z wielkim przeciągiem w czaszce i mózgiem pomarszczonym doskonałością świeżych myśli .
Siostra, tak miałam siostrę Marie, brata, rodziców, i babcie dwie, oraz dziadków na zdjęciach, ale ciągle miałam uczucie, że to ja dźwigam na plecach klątwę rodzinną, ale ja żyje, a oni już nie. To jest intrygujące, bo nie jestem Agatą Christie , i nie ja napisałam im role. Żyję już sobie bez poczucia strachu , ale kiedy w powietrzu wiszą pytania moich dzieci , czuję się winna, i nawet budzi się we mnie wstyd z okazji mojej niedoskonałości onegdaj i teraz.
Oglądam stare fotografie ludzi o wypalonych oczach , i moje o nich wyobrażenia bledną, szukam pokrewieństwa w rysach ich twarzy, w pozach , w powadze i uśmieszkach. Prawie zapominam jak to było, w tych "nocach i dniach " z zielonych lat. Czas wtedy sobie płynął w zgodzie z błękitem ,i słońcem,
a zimy były tęgie, i pachniały palonym drewnem. Tak, ciepła ckliwość jest wspaniała, ale robi z człowieka mięczaka:)
Babcia Amelia rocznik 1889,szlachetna, pracowita, i rozumna. Jasny fartuszek od pasa w dół, albo w gustownej sukience w kościele, włosy w koczek upięte, uszy i nos duże, ale w jej owalu twarzy tylko takie były naj. Była ostatnią z pięciu córek rządcy już nie jego dworku, i był też syn, czyli mała nadzieja na ciąg dalszy dobrego czasu. Praca codzienna i sen sprawiedliwych, niedziele uduchowione od rana.
Ostrowiec świętokrzyski, Waśniów, Opatów, powstańcza rodzina, i religijna. Boże ciało z gałązkami młodej brzozy, Gwiazdka z choinką do sufitu, ksiądz ,i spowiedzi oraz zapowiedzi , i datki na tace- takie kolejne pokolenie przyzwoitych ludzi .Tak ich oceniałam, i tak wychodziło mi z rachunku prawdopodobieństwa. Amelia dziewczynka niezależna, pogodna i rozśpiewana, pełna wdzięku, ale i prostoty, przyciągała uwagę. Kochane dzieci swoich kochanych rodziców , uczyły się w domu, a o rodzicach moja babcia do późnej starości mówiła "mój tatuś, moja mamusia" . Tradycjonaliści od A do Zet.
Wydano ją za gburowatego, gruboskórnego, zamożnego ziemianina, a że była delikatnej konstrukcji duchowej, uciekała od niekochanego męża
wracając do domu jak bumerang.
Wtulała się w ojca, a ten wybaczał, choć już szykował furmankę z pierzynka, kocami, podusiami, i odsyłał skąd przyjechała, aż pod Radom. Urodziła tam trójkę dzieci, a prób ucieczki od męża było kilka, aż do dnia kiedy zdecydowanie nie oddał dzieci, zostały więc z ojcem , a potem ona czasem podjeżdżała pod bramę, pod płot, podglądać jak rosną. Pewnego słonecznego lata zaczęła romans z synem sąsiadów , studentem . Przyjechał z Warszawy do domu na wakacje, a miłość ta była szalona , i zakazana, ale to nie Amelia była pierwsza "przeklęta" w rodzinie, to jej ojciec chyba jako pierwszy uczynił mezalians, choć partia piękna była,
i z pierwszej ligi patriotycznej, a nawet z własnym herbem. Duża, własna rodzina odstawiła go, i jego miłość, na bok, bo nie ustępował.
Amelia urodziła córkę Hanke, potem zdrowy syn Ignacy na świat przyszedł . Choć mieszkała z nimi u ciotki, siostry ojca , nawet dość zamożnie, to było trochę pod górkę , bo nieślubne dzieci nie miały wtedy lekko, aż student już z dyplomem wyjechał na zawsze do Warszawy, a w Polsce nastał rok 1939. Weszli Niemcy i z marszu
wszystkich ich gdzieś porozsyłali, a partyzantkę po lasach ścigali. Babcia z małym Ignasiem do obozu Oranienburg pod Berlinem,
wszystkich ich gdzieś porozsyłali, a partyzantkę po lasach ścigali. Babcia z małym Ignasiem do obozu Oranienburg pod Berlinem,
a Hanka do kopania okopów pod Toruń.
c.d.n.


Brak komentarzy:
Prześlij komentarz