Na ziemiach tzw. odzyskanych :)
Nie sprowokowane przez moich rodziców konflikty międzysąsiedzkie utrudniały im życie , do tego stopnia , że po paru donosach , oskarżeniach i prowokacyjnego zawieszenia nocą napisu na jutowych workach , na naszej bramie naszego podwórka transparentu czerwoną farbą "Bierut to fiut" . Nad ranem podjechała pod nasz dom Milicja na donos ludzi z sąsiedztwa , to byli zabugowcy. Wczesnym rankiem UB zabrało ojca, trzy miesiące tortur , i nadal szukali WINNEGO. W końcu Ukrainiec z naprzeciwka przyznał się, dostał 3 lata więzienia , a moi rodzice po latach pracy i dorabiania się ,w strachu totalnym przeprowadzili się, a raczej uciekli do dużego miasta P. Miałam wtedy 6 lat , i zaczynało się nam życie od nowa. Poznań, nowe zapachy, nowa skala .
Ponoć każdy gra w siedem kart, i co 7 lat zmienia się nam wszystkim karta życia,
może to związane jest z wiekiem:
7 lat -podstawówka, 14 lat -wybierasz szkołę, 21 lat - młodość chmurna i durna, oraz miłość
28lat -praca i szukanie gniazda dla siebie,
35 lat-mała ambitna stabilizacja, 42lata-aktywność maksymalna, a 50+ wyluzowanie, podsumowanie, ale ciągle na wysokim C, bo czujemy się jeszcze niezbędni .
Co do cyferek, to czasem wierzę w przeznaczenie, a liczba 56 jest dla mnie poparciem tej tezy. W wieku 56 lat zmarł mój ojciec, pare lat potem, matka, 56 lat też miał mój brat i brat mojej matki. Ja żyję ,i śmierci się nie boje, choc 2 razy byłam tam na końcu , gdzie jaśniała najjaśniejsza jasność.
No, ale do rzeczy, Poznań w latach sześćdziesiątych był miastem chórów, opery, baletu, i neonów !! Koncertów było co niemiara, był chór chłopięcy "Słowiki" i znakomita symfoniczna orkiestra, a w auli UAM co niedziela koncerty dla młodzieży. Uczyłam się gry na fortepianie, poznawałam nutki, śpiewałam w chórze..it.p. it.d.
Ach, piękny czas, a tramwajem na próby , na popisy, na koncerty, szlifowanie głosu i charakteru, praca nad sobą *
Dorastałam sobie w tej kulturze znakomicie i spokojnie *******
Może już czas nie być tu sobą, czyli narratorem, a w drugiej osobie, i będę teraz powiedzmy Alicją.
W czasach kiedy wszyscy piszą, i piękne słówka w zestawach królują , czuje się tu , jak to się mówi? - jak grafomanka:) ale nie szkodzi , bo to pisanie nowelek niedługich, i nie krótkich, pomaga mi nie starzeć się za wcześnie. Jeszcze mam problem z szyfrowaniem i odkrywaniem siebie samej , ale to jest inspirujące i twórcze, takie początki i nagłe zakończenia, które niczego nie kończą. Nic nie musze, to mnie cieszy , bo jeśli nie dziś, to jutro ciąg dalszy nastąpi .
Do miłego kolejnego
cdn





