sobota, 23 czerwca 2018

1. Numer jeden - AGATA

Agata .....https://draft.blogger.com/blog/post/edit/1378635583943281/6326874583147672172




                                           
Obrazki epickie
w kontrze do szybkiego tempa dnia dzisiejszego-
taki  inny real w wielkim lustrze i ckliwa sielankowatość, bo życie to mgnienie.Rodzisz się, i gmatwasz w dziwne układy, gry i zabawy.Zmieniasz miejsca pobytu i postoju, by jakoś kolorowo przetrwać do śmierci .
Czasem masz uporządkowane życie przez wewnętrzną dyscyplinę . Większość ludzi w niczym się nie ogranicza więc  poddajesz się i mimo odmiennego stroju i czytanych lektur ,płyniesz z prądem milionów podobnych dusz.Nic już po Gombrowiczu piękniejszego ,bardziej analitycznego, inteligentniejszego nie napisano . O sadyzmie, miłości i masochizmie napisał wszystko Casanova a zapachami najpiękniej odurzało "Pachnidło" Poznałaś to , zasmakowałaś już, leniwiejesz więc i patrzysz z dystansem na wszelką twórczość.
Takie moje opisowe obrazki dla odmiany i odtrutki, dla urozmaicenia, krótkie nowele  według własnej chimery.Może ułoży się to w opowieść o ludziach nieprzeciętnie przeciętnych, których mijałam, którzy bawili mnie rozmową lub zabawiali się mną , ucząc prawdziwego życia .Wchodzili w moje życie  szybko a kiedy znikali , zaciskam zęby i nie szukałam  dróg powrotu . 
Wlokłam się z innymi po ścieżkach piaszczystych, i schodach kamiennych w górę i w dół.
    *  Agata miała silną  matkę o oczach zawsze skrywających  zapamiętane cierpienia,ojciec spokojny,błękitnooki, niepozorny. Takim go zapamiętała. Jeszcze dom w szeregu innych ,ocieniony drzewami lipowymi, taki do którego z każdej łąki,z każdego lasu wracała z radością.
Miłość rodzicielska dawała jej siły do twórczego życia, inspirowała do brania realu jakim jest . * Odkrywała nowe a wszystko stawało się dla niej biegiem  przez płotki pokonywane  z łatwością. Kiedy się potknęła, plaster na kolano i biegła dalej..bo 
ździebełka traw, mrówki,biedronki,stokrotki ,pasikoniki. 
   Oglądała ten mikroświat z zachwytem, tam wszystko miało inny wymiar, jakby wpadała  w różowy błękit....
Zabawy przy  młynie na rozdrożach, łąka nad jeziorem pachnąca miętą,stokrotki ,wielkie liście łopianu przy cmentarnym płocie, malwy pod oknami i ławeczki przed domami, dojrzała pszenica,przekrojona jaszczurka, co ogonem samym uciekała, wilgotne żaby w kieszeni. Sierpniowy wiatr od jeziora,i rybak na brzegu z wiadrem pełnym błyszczących ryb.Zapach kwitnących na żółto ogórków i fioletowe kwiatki ziemniaków na polu, modraki i kalina..Sielanka.
Zapakowała to wszystko do kieszeni 
z wyhaftowanym hasłem"Na całe życie ,"

Spróbuje choć krótko,opisać 
życie tej nadwrażliwej kobiety, które 
długo idealizowała , Jej wyobrażenia zawsze wysoko błądziły,  i można by banalnie powiedzieć,że  miała w sobie wrodzoną naiwność ,niepowodzenia jej nie mobilizowały, 
a  mąż, dzieci, praca jakby kobiecość w niej zabijały .
Każdego dnia 
energia w niej topniała,  
A w powietrzu wieczna niepewność fruwała . 
Dusza zaklęta, nieco szalona, 
Może za  duża na jej małe ciało .
Od emocji i myśli wypalona 
Codziennie na nowo odrodzona.
Prawdziwie słaba
 I naprawdę silna, jak dusza demona * 

Była jednak postrzegana jako kobieta ujmującej grzeczności ,słów gładkich autorka , oczytana więc  
wszystko było dla niej takie oczywiste...Wszystko, bo pozorami ludzi karmiła, choć 
miasto rozmazało nieco jej wyrazistość, pozostała w niej jednak infantylność .Była jak narzeczona fauna z łąk dzieciństwa, zawsze gdzieś obok realiów.Uwielbiała stan zakochania, te wibracje w duszy i ciele,ten rezonans dzwoneczków...
A tu, budzik nad ranem , rodzinna musztra łazienkowa ,raty do zapłacenia,mąż w kapciach, dzieci ulokować po szkołach..
Zadyszka w porze obiadowej , trzecia kawa i powrót z pracy tramwajem...od pętli do pętli. Prawie maszyną się stawała.. ale trzymała ją w ryzach myśl, że to przejściowe, że raptem pare lat a wszystko się wyprostuje, złagodnieje 
a ona rozłoży skrzydła .  
Pocztówki od koleżanek uciszały jej wnętrze ..
Pisały , że właśnie wzięły rozwód albo ślub..i rodziły im się dzieci... 

  **************
U niej zaczeły sie ucieczki ,  taka samoobrona organizmu rozwichrzonego, myśli nieforemnych i codziennej zadyszki. 
Chęć zrobienia wszystkiego od nowa, bez planu , całkiem w ciemno, w tamtych, i politycznie trudnych  czasach lat osiemdziesiatych. 
cdn
      





   
   
                     

       


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz

Dojrzałe lato.

 Mama, tata ,praca sąsiedzi, szkoła, szybko rośniesz. Jest już zielono, Wielkanoc się błyszczy, i wszystko na nowo zakwita, tak samo jak kie...