PRL * Przyszedł czas wiedzy książkowej.
Literatura romantyczna nie grzała jej duszy, ani nie pobudzała fantazji.
Po drodze do jasnego umysłu poznała jakiegoś młodzieńca w wymiętej koszuli z zawiniętymi rękawami, trafił się . Był jak poczwarka a chciała motyla :) on się starał, ona nie.
Pojechali pociągiem w lubuskie na kajaki .Były szuwary i słońce, on skłamał rodzicom, że na trzy dni ,że do kuzyna ,bo dawno, itd.
Ona nie musiała kłamać, i czerpała przyjemności dla siebie. Wiosłowała dzielnie, zapominając o nim. Szast prast i powrót. Przepełniony po sufity pociąg, nie rozmawiali, bo uszu dookoła tysiące, i śmierdziało wątrobianką, więc radyjko do ucha,
Po drodze do jasnego umysłu poznała jakiegoś młodzieńca w wymiętej koszuli z zawiniętymi rękawami, trafił się . Był jak poczwarka a chciała motyla :) on się starał, ona nie.
Pojechali pociągiem w lubuskie na kajaki .Były szuwary i słońce, on skłamał rodzicom, że na trzy dni ,że do kuzyna ,bo dawno, itd.
Ona nie musiała kłamać, i czerpała przyjemności dla siebie. Wiosłowała dzielnie, zapominając o nim. Szast prast i powrót. Przepełniony po sufity pociąg, nie rozmawiali, bo uszu dookoła tysiące, i śmierdziało wątrobianką, więc radyjko do ucha,
a on jakiś cierpiący był .
Owszem całe lato jeździli koleją od Szczecina po Kraków. Sopoty, Ustki, Darłówko , wydmy , sosny, koc w kratkę, leżaki z rurek, placki ziemniaczane. Drobne pamiąteczki niechętnie rodzicom kupowane, noce krótkie, a rano wolnym krokiem do przystani, po wędzone ryby. Co za rutyna, przecież nie była prowincjuszką .
Po roku, on uciekł od niej z nauczycielką z Konina. Mieli syna, i ponoć nie żyli ze sobą długo i szczęśliwie.
Alina dostała przyzwoity kąt u niedoszłej teściowej w secesyjnej, pięknej kamienicy. Parkiety z lekka skrzypiały, a miedzy pokojami oszklone skrzydła drzwi dodawały wnętrzom przestrzeni . On nie bywał u matki, zginął gdzieś w Polsce. Artysta-niedoszły literat bez sukcesów . Koleżanki mówiły , że w Bieszczadach .
Grupy towarzyskie nadal ją wciągały i inspirowały
różnorodnością tematów. PRL tak działało na młode mózgi jak pływanie żabką ,bo nie kraulem, a grono jej starych ,i nowych znajomych też lubiło ryby, grzyby, teatr, poezje, operę, literaturę, a szczególną była moda na Ulissesa:)) Takie wieczory rozmowami pełne pobudzały ich wyobrażenie o człowieku kulturalnym , o tworzeniu elity, w stylu-teraz my:)) Dziś widzi, że tylko wizjami były, młodzieńczym zgrywem, oraz interpretacją nie własnych przekonań, że przed nimi lata doświadczeń, aby to nabrało smaku i zapachu. bo młodość jest ślepa.
Takie to przewidywalne i banalne , ale
zakochała się w brzydalu brzdąkającym na gitarze. Z wysokiej góry spadła w dziurę jak Alicja z krainie czarów, na łąkę zieloną ,gdzie młodzieniec rozmarzony, nie tylko w nią był wpatrzony. Pani samej siebie, pełna energii stała się jego cieniem ,wciągał ją w bagienko, gdzie każdy chciał być oryginalny za wszelką cenę. La Boheme, ta z książek, i dym papierosowy, tanie wino ,czerwone usta , suknie kwieciste i kapelusze duże, i subtelne żarciki, i bereciki, i mowa poprawna, a buzia zabawna. Taka stylizacja nonszalancka tylko dla niego, zrobiły z niej kobietę niebanalną, i nieco ekscentryczną.
Unikała obrączek i kołysek , kotków, piesków, komplikacji i odpowiedzialności. Jedyne w co chciała to realizować się tak zupełnie w ciemno, intuicyjnie, o kierunku nie miała jeszcze pojęcia. W pierwszego wspólnego Sylwestra w samym środku nocy- on po prostu wyszedł. Wrócił bez słowa nad ranem roku następnego, a cały pokój pachniał tanimi perfumami .
Owszem całe lato jeździli koleją od Szczecina po Kraków. Sopoty, Ustki, Darłówko , wydmy , sosny, koc w kratkę, leżaki z rurek, placki ziemniaczane. Drobne pamiąteczki niechętnie rodzicom kupowane, noce krótkie, a rano wolnym krokiem do przystani, po wędzone ryby. Co za rutyna, przecież nie była prowincjuszką .
Po roku, on uciekł od niej z nauczycielką z Konina. Mieli syna, i ponoć nie żyli ze sobą długo i szczęśliwie.
Alina dostała przyzwoity kąt u niedoszłej teściowej w secesyjnej, pięknej kamienicy. Parkiety z lekka skrzypiały, a miedzy pokojami oszklone skrzydła drzwi dodawały wnętrzom przestrzeni . On nie bywał u matki, zginął gdzieś w Polsce. Artysta-niedoszły literat bez sukcesów . Koleżanki mówiły , że w Bieszczadach .
Grupy towarzyskie nadal ją wciągały i inspirowały
różnorodnością tematów. PRL tak działało na młode mózgi jak pływanie żabką ,bo nie kraulem, a grono jej starych ,i nowych znajomych też lubiło ryby, grzyby, teatr, poezje, operę, literaturę, a szczególną była moda na Ulissesa:)) Takie wieczory rozmowami pełne pobudzały ich wyobrażenie o człowieku kulturalnym , o tworzeniu elity, w stylu-teraz my:)) Dziś widzi, że tylko wizjami były, młodzieńczym zgrywem, oraz interpretacją nie własnych przekonań, że przed nimi lata doświadczeń, aby to nabrało smaku i zapachu. bo młodość jest ślepa.
Takie to przewidywalne i banalne , ale
zakochała się w brzydalu brzdąkającym na gitarze. Z wysokiej góry spadła w dziurę jak Alicja z krainie czarów, na łąkę zieloną ,gdzie młodzieniec rozmarzony, nie tylko w nią był wpatrzony. Pani samej siebie, pełna energii stała się jego cieniem ,wciągał ją w bagienko, gdzie każdy chciał być oryginalny za wszelką cenę. La Boheme, ta z książek, i dym papierosowy, tanie wino ,czerwone usta , suknie kwieciste i kapelusze duże, i subtelne żarciki, i bereciki, i mowa poprawna, a buzia zabawna. Taka stylizacja nonszalancka tylko dla niego, zrobiły z niej kobietę niebanalną, i nieco ekscentryczną.
Unikała obrączek i kołysek , kotków, piesków, komplikacji i odpowiedzialności. Jedyne w co chciała to realizować się tak zupełnie w ciemno, intuicyjnie, o kierunku nie miała jeszcze pojęcia. W pierwszego wspólnego Sylwestra w samym środku nocy- on po prostu wyszedł. Wrócił bez słowa nad ranem roku następnego, a cały pokój pachniał tanimi perfumami .
Obyło się bez żalu, płaczu i cierpienia, dość lodowato i z dystansem, przecięła ciąg dalszy tego love.
Skończyło się pozowanie na niezależną, wróciła do matki .
Dom na przedmieściu, kiełbasa biała kręcona z ojcem przed Wielkanocą, pomidory latem i astry przed domem , jak za dawnych lat.
Lakier do włosów matki i sztuczne perły, budzik i poranne kakao przed pracą. Przewidywalna stabilizacja, spokój i rodzinna idylla ,więc wieczorami tańce, hulanki, swawola i prezerwatywy.
Traciła panowanie nad kierownicą swej teraźniejszości, jednocześnie walczyła o białe skrzydła anioła. Pozbierała korale szkód ,wyrzuciła żale i samouwielbienie, mylone z wielkim ego i honorem. Zdolna pani filolog podszkoliła się w językach obcych i uciekła za góry , za lasy, do pracy. Inne dziewczyny z paczki też rozjechały się po świecie. Alina, Agata, Anna i ja, Julka na długo straciłyśmy siebie z oczu, aby zdobywać świat .
cdn pa:)
Skończyło się pozowanie na niezależną, wróciła do matki .
Dom na przedmieściu, kiełbasa biała kręcona z ojcem przed Wielkanocą, pomidory latem i astry przed domem , jak za dawnych lat.
Lakier do włosów matki i sztuczne perły, budzik i poranne kakao przed pracą. Przewidywalna stabilizacja, spokój i rodzinna idylla ,więc wieczorami tańce, hulanki, swawola i prezerwatywy.
Traciła panowanie nad kierownicą swej teraźniejszości, jednocześnie walczyła o białe skrzydła anioła. Pozbierała korale szkód ,wyrzuciła żale i samouwielbienie, mylone z wielkim ego i honorem. Zdolna pani filolog podszkoliła się w językach obcych i uciekła za góry , za lasy, do pracy. Inne dziewczyny z paczki też rozjechały się po świecie. Alina, Agata, Anna i ja, Julka na długo straciłyśmy siebie z oczu, aby zdobywać świat .
cdn pa:)


