poniedziałek, 11 listopada 2024

Komedyjka nieżyciowa.

   


  Znowu mam potrzebę pisania, takiej lżejszej zabawy słowem ,bo nie tylko śmiercią człowiek żyje. Piękne są momenty, kiedy możesz podeprzeć sobie ręką podbródek, i dać sobie chwile samowoli umysłowej . Miłosne historie zawsze unoszą  nas gdzieś tam w obłoczki , na jakiś czas, i aż to nie wystygnie, wierzymy w cuda wianki a chłopak wierzy dziewczynie, a jak nie wierzy, to cierpi, i zabija jak  Otello Desdemonę.
Tak było. ale gorsza jest wersja kobieca, bo  kiedy dręczony przez zazdrosną kobietę mężczyzna ma myśli samobójcze, i to się nazywa namiętność! 

Ona , Desdemona miała szalona głowę, dużo wdzięku, i przyciągała uwagę właściwie to nie wiadomo dlaczego, bo dziewczyna jak setki innych. Może ruchy, może sylwetka, choć nieszczególnie zachwycająca, dlatego nogi dłuższe , a piersi większe zawsze chciała mieć. Może sama jej obecność wystarczyła , bo rozmów nie umiała pięknie skomplikować. Choć oczytana, ale była jak  zamknięta bombonierka , co czeka na otwarcie. 

On, typ dyktatora, nerwowy typ zdobywcy, ale pociągający i zapadający w pamięć. Zazdrosny, a  ona na przydechu, nie ogarniała, że to już trzeba na wodę głęboką. Jeszcze strzelanie oczkami w pracy, jakiś spotkany na ulicy kolega z liceum, jakaś ucieczka do mamy, on szalał, chciał ją mieć zawsze przy sobie, drobiazgi budziły jego agresje.... Dojrzała ekspresowo w dwa lata, kiedy tak szybko działo się: jeziora, kafejki, kino, i długie rozstania pod lipą, w deszcz czy mróz. Kochała zapach jego skóry. To było życie na linie, swoboda młodości, dziecko i koniec. On nie ogarniał ojcostwa , znikał na całe dnie , ona walcząca, bo poczucie obowiązku i tkliwość. Pieniędzy nie było, pensyjka, i ostry real codzienności smagał ich zdziwione w dusze, trochę wystraszeni ,  bo  wszystko za wcześnie. Ona za miękka, ze swą chorobliwą wrażliwością i dumą, z poczuciem żalu, że brak mu szacunku do niej. On, Otello, wyskoki na boki, aż złapali falę. Pozornie, jak aktorzy grali z bliska, i z oddalenia. Traktowali wszystko jak okres przejściowy, że to minie, i się wszystko wyjaśni. Ona zbyt spolegliwa i raczej milcząca , stała się  źródłem jego złości i frustracji. Wciągnęło ją życie  typu, praca - dom, na zasadzie , że tak trzeba, a on szukał miejsca i sposobu na dobry dochód, skupiony raczej na sobie,  ciągle  czujny, jej każde wyjście, nawet na zakupy,  było pełne dramatyzmu, "co tak się umalowałaś , gdzie idziesz? Choć już mniej  zazdrosny był, zanim wyszła ,  powietrze aż buzowało złością, potem często rozczulała się nad sobą , bo wiedziała , że po powrocie padnie pytanie "Czemu tak długo "....taki  więzień miłości :)) Po roku już zawsze zakupy robili razem.

On i ona, dwa światy , ale rozumieli się doskonale , ona się dostosowała, "bo tak trzeba", dla świętego spokoju, dla dzieci, ale tak do końca, nie godziła się na taka ostrą jazdę. 

Weszła z nim w biznes. 

Kochał, był zazdrosny , i zdradzał. Jeszcze naiwna i szczera, kochała , i nie była podejrzliwa, a  kobiety pojawiały się coraz częściej w jego szybkim i nerwowym życiu. Chyba wiedziała o każdej, czasem go śledziła , chyba czuł jej oddech na swojej szyi.  Niektóre potrafiły dzwonić na telefon  domowy, a nawet w towarzystwie się ujawniać, by robić uwagi " ty taki piękny, i się z nią marnujesz". Przetrzymała, choć osłabiło to intensywność jej smakowania życia, a jej  uśmiech stracił blask , i trochę zgorzkniała. 

Liczyła, że kiedyś mu  przejdzie, czekała na łagodność działań,  i słów. Przyzwyczaiła się do tego zorganizowanego  życia, a nawet polubiła jego nakazy , i rozkazy, choć cały ten czas bunt w jej duszy gościł. 

Gdyby tylko była bardziej ckliwa, i miała  temperament erotyczny, i miała w sobie chęć  okazywania więcej czułości...może , gdyby w tym kieracie znalazła chwile na fryzjera, i  kosmetyczkę , i nie brała jego obraźliwych  słów nazbyt poważnie... ale te słowa dusiły ją , zmieniały jej  psychikę. Stała się smutniejsza, i jakby pozbawiona energii i fantazji, więc kiedy już dzieci nie wymagały ciągłej opieki, wpadła w pracoholizm,

 Wir pracy ją oślepił. Też poczuła zapach pieniędzy, i rozkosz ich wydawania, a nawet pokochała zamaszyste smakowanie sukcesów, i że to od niej dużo zależy, i taka pewność siebie, i to spec-poczucie
wyjątkowości na nowo...

To wszystko uśpiło jej czujność, nie zauważyła , że ta młoda wydra, brzydula rzucała się jej w oczy najczęściej. Pewnie była dobra w łóżku.... Kiedy  nieuchronność zapukała realiami, on wybrał, a Desdemona umarła i rozsypała się na tysiąc 

kolorowych szkiełek swego lustrzanego odbicia.  

A on biały Otello, piękny, 

jak młody Bóg, nie rozpacza , nie żałuje, i żyje sobie wygodnie w  swoim  imperium . Jest  szczęśliwy, i nie ma  wyrzutów sumienia. 

 Sory, banalne to ale zdarza się  często, i nadal funkcjonuje miedzy ludźmi. Na smutno znowu, ale to szekspirowska historia, a miłość  przecież bywa smutna i tragiczna. Od wieków tak, po dziś dzień, bo w sercach ludzi  niewiele się zmieniło.


         
 c.d.n.

     





    




  




Dojrzałe lato.

 Mama, tata ,praca sąsiedzi, szkoła, szybko rośniesz. Jest już zielono, Wielkanoc się błyszczy, i wszystko na nowo zakwita, tak samo jak kie...