wtorek, 30 kwietnia 2024

Jaszczurka

                               

    

 Wstawiłam róże , i szukam tytułu. Siedzę i kombinuje, choć zdrowie mi szwankuje. Lubię udawać, żem zdrowa, a przez  ostatnie 10 miesięcy nawrotu boreliozy, nabrałam wprawy. Dobrze, że nie weszła mi ona zapaleniem na mózg,  reszta już do okiełznania tabletkami , a nawet chyba i bóle stawów ustępują, i serce nabiera dobrego rytmu, no, ale alergia była i ponoć będzie ze mną do końca żywota mego:) 

Teraz cofacza pamięci uruchamiam dla snucia opowieści prawdziwych, prostych, bywa ,że lekko koloryzowanych, czy kiczowatych ,ale 

innych,  niż te, które krążą między czytelnikami książek drukowanych uznanych autorów. Te nowelki są moje ,  amatorskie, są takie epickie, 

i psycho- filozoficzne  :))

W sposób naturalny snuje sobie zdania niewyszukane, taka pasja .Nie musze wiele kreować, bo znam życie od podszewki, i ludzi tysiące w długim mym intensywnym życiu poznałam. A życie bywa jak mini-opowiadanka, są nagłe zwroty akcji, jak w filmach. Bywa , że nasze  życie  jest jak koncert fortepianowy. Jest stopniowanie, i emocje, albo monotonne pitolenie skrzypka, i czasem wierzę, że nie od nas to zależy. te wszystkie Aliny, Krystyny, Alicje, Grażyny chyba wymagają uporządkowania, ale wole takie porozrzucane klocki, bo czytający się nie nudzi 

i z własną inwencją może sobie kombinować :)

Iwona, imię jak tulipan, albo niewinna  konwalia, ale ona nie była takim kwiatem, raczej postrzegano ją jako zwiędniętą różę o ostrych kolcach.

Ona, długowłosa od zawsze,  bez poczucia humoru, z papierosem w zębach.

odgrodzona od innych szklanym spojrzeniem. Gnębiona w dzieciństwie 

przez starszego brata o rozwichrzonym rozumku,

Iwona- córka krawcowej i kelnera,  świetna figura, i uroda jaszczurki strzelającej oczkami,

Charakterek niby skomplikowany, ale po najmniejszej linii oporu . Ani to leniwe ani pracowite , takie życie z rozpędu ,ale zamożne bo , szycie i sprzedaż  dżinsów w tamtej epoce, czyli PRL, to była duża kasa. Baloty niebieskiego materiału z Berlina , a "gang" krawcowych szył, i spodnie  po ryneczkach sprzedawała.  To nie było takie takie proste w tamtych latach, choć  Wałęsa mówił, "rozruszajcie gospodarkę, róbcie wszystko, a my przymkniemy oko" i działo się poza kurtyną .

Ryzyk-fizyk , jak to mawiają , i handelek się rozwijał. Pomagała, a jakże , pracowicie i wytrwała była bardzo, 

a na już szerokiej drodze życia , napotkała berlińczyka z charakterem, 

i paszportem. 

To się złożyło jak scyzoryk :) jak w bajce. Zaczęły się wyjazdy, daleko, na zachód, i na południe, po słońce. On obarczony jedynie dwójka dzieci, którymi musiała się interesować w czasie tych długich wojaży. nauczyła nieswoich dzieci higienicznych podstaw wychowania , i paru uniwersalnych regułek typu-umyj ręce, umyj zęby. wkręciła się w te tryby bez przymusu ..no, uległa, i jakby uczynna ponad miarę była.

Nie wiedział nikt ,co w niej siedzi. Trwała w tym związku jako dobra strona,  nie wymagała wiele, trochę stadnego życia, papierosów , podroży, i życia bez długów. Nie stroiła się w drogie piórka, a buty musiały być wygodne.

On schludny, niewysoki, zawsze pachniał znakomicie, był wymagający, i nie był sknerą, i kochał ten układ, choć nie działo się w nim nic, co łapie za serce, i wzmaga emocje, nic szczególnego .  Wszystko trwało pare lat tego uporządkowanego spokoju, o którym niejedna marzy,  ona marzyła już o innym...

Dzieci podrosły, a ona jakby zrzuciła starą skórę.

Nigdy ślubu nie wzięli. 

On już nie żyje, a ona zamknęła się w sobie bardziej. i gdzieś tam żyje jeszcze, jak jaszczurka pod kamieniem.





Wszelkie prawa zastrzeżone.

        





Dojrzałe lato.

 Mama, tata ,praca sąsiedzi, szkoła, szybko rośniesz. Jest już zielono, Wielkanoc się błyszczy, i wszystko na nowo zakwita, tak samo jak kie...